środa, 31 grudnia 2014

Happy New Year!+ kiedy nowy rozdział

Hej wszystkim :)

Chciałam złożyć Wam życzenia noworoczne :D Oby ten rok 2015 był dla Was najlepszym rokiem w życiu ,żeby spełniły się Wasze marzenia, żebyście odnosili same sukcesy w szkole ,w pracy (wszędzie! ) Także Szczęśliwego Nowego Roku ! :* <3


Przepraszam, że rozdziału nie ma tak długo.. postaram się go dodać jak najszybciej. Teraz w szkole jest dużo sprawdzianów przed wystawieniem ocen, dlatego to tyle trwa. Jeszcze raz bardzo Was przepraszam.

Dziękuję, że jesteście jeszcze ze mną. Mam nadzieje, że dużo osób mnie nie opuściło. Kocham Was i do następnego !!! :) <3

czwartek, 6 listopada 2014

Przerwa

Cześć Wszystkim :)

Dawno nic już nie dodawałam za co bardzo przepraszam. Po prostu chwilowo nie mam weny i też muszę się zastanowić nad sensem istnienia tego bloga.  Uwielbiam pisać tę historię ,wymyślać nowe przygody w życiu bohaterów , ale obecnie nie mam za dużo czasu i nabieram coraz więcej wątpliwości co do mojego pisania. Także na czas nieokreślony ZAWIESZAM bloga.

Dziękuję za ponad 20 tys wyświetleń! Jesteście Niesamowici i bardzo Wam za wszystko dziękuję!  <3 :)
Mam nadzieję , że do następnego :)

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 19


!!! PROSZĘ PRZECZYTAJ TO !!!

Już na początek BARDZO WAS PRZEPRASZAM! Długo nie było rozdziału ,ale po prostu czekałam na więcej komentarzy. Komentarze ,które są pod ostatnim rozdziałem są przecudowne. Naprawdę za nie dziękuję, zmobilizowały mnie i dały mi poczucie ,że jest sens pisania dalej, lecz jest ich niestety mało :( Jest ich tylko 6. Napisanie komentarza zabiera naprawdę mało czasu, a daje takie szczęście! :) Bardzo proszę ,żeby
KAŻDY kto przeczyta ten rozdział ,skomentował go, napisał w paru słowach co myśli o mojej pracy, jeśli coś się nie spodoba to niech napisze co mogłabym zmienić. Bardzo, bardzo proszę. :) A teraz zapraszam na rozdział 19 :) Miłego czytania :*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Emily's POV:


     - Może coś Ci pomóc mamo?!- krzyknęłam z salonu po raz 10 to samo zdanie.
     - Nie!- krzyknęła wychodząc z kuchni ,trzymając półmisek z pyszną sałatką- Leż, musisz odpoczywać, poradzę sobie. Zresztą i tak już kończę- dodała już ciszej i uśmiechnęła się. Odwzajemniłam to ,lecz czułam się głupio. Chciałabym jej pomóc, ale upiera się ,że mam odpoczywać. Ona cały czas biega po domu, przygotowuje różne potrawy i w między czasie jeszcze sprząta. Chce by wszystko wyszło idealnie jak przyjdzie mama Justina i on. Nie mogę się doczekać jak go zobaczę. Jestem też ciekawa jakie będą relacje między moimi rodzicami ,a mamą Jusa..

Wybiła 12:00 więc postanowiłam pójść się przygotować. Wstałam powoli z sofy i poczułam ból przeszywający moje ciało. Tak, dalej mnie wszystko boli. Już nie tak bardzo jak wcześniej ,ale cały czas boli. Powoli podeszłam do schodów i weszłam po nich. Gdy byłam już na górze, w swoim pokoju ,czułam się jakbym właśnie przebiegła maraton. Usiadłam na chwilę i po oddychałam głęboko ,po czym poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki make-up zakrywający siniaki na twarzy ,a włosy po prostu rozpuściłam i wysuszyłam. Owinęłam swoje ciało ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Podeszłam do szafy by wybrać jakieś ciuchy. Chciałam wyglądać ładnie i chciałam też żeby było mi wygodnie. Ubrałam ten zestaw i czarne vansy.  Było mi w tym wygodnie, lekko i wyglądałam chyba ładnie. Po przygotowaniu się ,spojrzałam na zegarek ,który pokazywał 13:11. Zeszłam pomału na dół i udałam się do kuchni gdzie była mama. Jak tylko weszłam do pomieszczenia ,Kimberly się odwróciła i szeroko uśmiechnęła

     - Kochanie ,wyglądasz pięknie- podeszła do mnie
     - Na pewno? Spodoba się Justinowi?
     - Będzie zachwycony i nawet w to nie wątp. Jesteś piękna- spojrzała mi w oczy i ucałowała mnie w czoło
     - Dziękuje mamo- uśmiechnęłam się- Coś Ci pomóc?
     - Nie, idź do salonu i włącz sobie telewizor. Tata zaraz wróci z pracy. A potem przyjdą nasi goście!- dodała uradowana
     - A gdzie jest Ann?- zapytałam ,nie widząc nigdzie siostry
     - Była u koleżanki ,a teraz jest w pokoju i się szykuje- przytaknęłam tylko i ruszyłam do salonu. Od razu rzucił mi się w oczy pięknie wyszykowany stół z różnymi ,pięknie pachnącymi potrawami.. Już nie mogę się doczekać tego obiadu!

Usiadłam na sofie, włączając TV, mając nadzieje ,że czas szybciej mi zleci.
Przeskakiwałam z kanału na kanał ,lecz nic mnie nie zainteresowało. W końcu postanowiłam ,że włączę kanał muzyczny. Leciała akurat moja ulubiona piosenka "Wiggle" Jasona Derulo i Snoop  Dogg'a. Od razu zrobiłam głośniej i zaczęłam śpiewać i rapować razem z nimi. Chciałam potańczyć ,ale niestety nie mogłam. Śpiewałam każdą piosenkę jaka leciała ,aż usłyszałam dzwonek do drzwi. To oni! Szybko wyłączyłam telewizor.

     - JA OTWORZE!- krzyknęłam, wstałam jak najszybciej mogłam i poszłam otworzyć drzwi. Złapałam za klamkę ,odetchnęłam i otworzyłam naszym gościom z wielkim uśmiechem. Gdy tylko otworzyłam drzwi ,zobaczyłam ten jego piękny uśmiech.
     - Hej kochanie- powiedział i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku
     - Cześć skarbie- uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam. Zaraz po tym podeszłam do jego mamy
     - Witaj Pattie- uśmiechnęłam się i ją przytuliłam
     - Witaj kochana. Jak się masz?- zapytała uśmiechnięta
     - Dobrze, jestem jeszcze trochę obolała ,ale jest już dobrze.
     - To cieszę się- odpowiedziała uśmiechem.
     - No dobrze, zapraszam do salonu- wskazałam ręką kierunek ,w którym mają się kierować. Poczułam jak Justin obejmuje mnie w pasie. Uśmiechnęłam się do niego i cmoknęłam go w usta.
Weszliśmy we trójkę do salonu i pierwsze co usłyszałam to

     -Pattie?!?!
     - Kimberly?!?!
     -To ty jesteś mamą Justina?- zapytała uśmiechnięta mama

Stanęliśmy z Justinem w miejscu, spojrzeliśmy się na siebie ,nie wiedząc o co chodzi. Potem spojrzałam na tatę i Ann ,ale oni chyba też nie wiedzieli o co chodzi, bo ich miny były podobne do mojej i Justina

     - To wy się znacie?- zapytałam spokojnie. Obie się zaśmiały i przytuliły
     - Tak kochanie, znamy się. Pattie jest moją sekretarką
     -CO?!- razem z Justinem krzyknęliśmy- Ale jak to?- odezwał się szatyn
     - No normalnie, dzieci. Po prostu zwykły zbieg okoliczności- odpowiedziała Pattie. No fajnie, obie chciały się poznać ,a okazało się ,że razem pracują. W sumie to nawet lepiej, nie będzie tych niezręcznych ciszy podczas obiadu.
     - No dobrze, siadajmy więc do stołu- powiedziała mama ,po tym jak Pattie i Justin przywitali się z moim tatą i Ann. Mama usiadła obok Pattie, Justin i ja naprzeciwko nich ,a tata z Ann na szczytach stołu. Wszyscy zabraliśmy się za jedzenie, oczywiście nasze mamy już zaczęły rozmawiać na różne tematy, Frank się do nich dołączył, a Ann po prostu sobie jadła.
     - Pięknie wyglądasz, skarbie- wyszeptał mi Justin do ucha ,na co się zarumieniłam
     - Dziękuję- odpowiedziałam ze spuszczoną głową, nie chciałam żeby zobaczył czerwień na moich policzkach, ale jak zwykle mi się nie udało
      - Ej, nie wstydź się kochanie- chwycił dłonią moją twarz, tak bym na niego spojrzała- Jesteś piękna i uwierz w to w końcu- patrzyliśmy sobie prosto w oczy ,znalazłam w jego oczach tylko szczerość i miłość. Uśmiechnęłam się do niego
      - Kocham Cię- wyszeptałam, a szatyn szeroko się uśmiechnął i szybko mnie pocałował. Uśmiechnęliśmy się do siebie i wróciliśmy do swoich posiłków.
     - Najbardziej błam się ,że tata będzie Cię wypytywał o wszystko- stwierdziłam
     - Jak byłaś w szpitalu to trochę z nim porozmawiałem. Zresztą teraz raczej jest zbyt zajęty by o tym pamiętać, spójrz tylko na nich- oboje spojrzeliśmy na naszych rodziców. Moi byli wsłuchani w to co mówiła Pattie. Zaśmiałam się tylko na ten widok.
     -To dobrze ,że się dogadują, cieszę się z tego powodu- powiedziałam do szatyna
     - Ja też-odparł lekko się uśmiechając- co ty na to żebyśmy poszli do Twojego pokoju? Posiedzimy sobie razem, poprzytulamy się- cmoknął mnie w policzek- rodzice na pewno się nie obrażą- uśmiechnął się do mnie tym swoim pięknym uśmiechem, co tylko odwzajemniłam. Nie mogłam mu odmówić ,zresztą sama chciałam spędzić z nim trochę czasu sam na sam.
     - Mamo, tato- od razu się odwrócili w moją stronę- pójdziemy z Justinem do mojego pokoju, dobrze? A wy sobie spokojnie porozmawiajcie- cała trójka spojrzała się na siebie, nie wiedziałam o co im chodzi ,przecież tylko chcieliśmy iść do mojego pokoju
     - Dobrze idźcie-powiedziała mama-  tylko bądźcie grzeczni- dodał tata. Uśmiechnęliśmy z Justinem i wstaliśmy od stołu. Weszliśmy po schodach bardzo wolno ,ze względu na moje obolałe ciało. Jak tylko weszliśmy do pokoju ,rzuciłam się na łóżko.


Justin's POV:

Leżeliśmy z Emily na łóżku w jej pokoju, wtuleni w siebie. Tak bardzo mi tego brakowało. Jeszcze jakiś czas temu bałem się ,że ją stracę, a teraz mam ją przy sobie i jesteśmy szczęśliwi..

Em oglądała jakiś film ,a ja nie mogłem się na nią napatrzeć. Cały czas ją obserwowałem. Każdy jej ruch, chichot ,wszystko co robiła było idealne. Tak bardzo ją kocham. Nagle poruszyła się i jęknęła z bólu.
     - Wszystko dobrze?- zapytałem, bojąc się ,że to może przeze mnie coś ją zabolało
     - Tak, wszystko dobrze- odparła i cmoknęła mnie w usta- nie martw się tak, już wszystko ze mną ok- uśmiechnęła się
     - Nigdy nie przestane się martwić, jesteś moim skarbem, kocham Cię i zawsze będę się martwić- dziewczyna wpatrywała się w moje oczy
     - Też Cię kocham Justin i nigdy nie przestanę- odpowiedziała i pocałowała mnie. Nie zastanawiając się ,oddałem pocałunek. Po chwili nasze języki toczyły walkę. Przekręciłem nas tak ,że górowałem nad jej ciałem. Moje ręce badały jej piękne ciało. Ustami zjechałem na jej szyję, na co Em jęknęła. Zaczęliśmy się o siebie ocierać, szybko ściągnąłem jej bluzkę. Zjechałem pocałunkami na jej piersi ,miejscami przygryzając jej skórę. Całowałem jej sutki pod stanikiem co wywoływało jęki dziewczyny. Emily ściągnęła moją koszulkę po czym wróciłem pocałunkami do jej ust ,całowaliśmy się jak opętani. Dziewczyna błądziła rękoma po mojej klacie, podobało mi się to. Zacząłem się o nią ocierać coraz szybciej. Em wydawała z siebie wygłuszone przez pocałunek jęki i zaczęła się jeszcze bardziej wić pode mną. Zjechałem dłonią na jej krocze. Przez spodnie mogłem wyczuć jaka jest mokra, co podnieciło mnie jeszcze bardziej. Miałem ochotę zerwać z niej ubrania i pieprzyć w niepamięć ,ale wiedziałem ,że nie jest na to gotowa. Jej jęki tylko bardziej mnie nakręcały, więc zacząłem poruszać się jeszcze szybciej. Po chwili obydwoje doszliśmy. Położyłem się obok niej, obejmując ją. Głośno dyszeliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Emily była zarumieniona. Położyłem dłoń na jej policzku i pogłaskałem ,uśmiechając się. Odwzajemniła to ,ale była bardzo speszona. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, wtulając ją w siebie.
     - Co jest?- zapytałem, na co ona tylko bardziej się we mnie wtuliła- ej skarbie, nie wstydź się. Powiedz mi co jest- odchyliła głowę i spojrzała na mnie
     - Po prostu to był mój pierwszy suchy seks i boję się ,że zrobiłam coś źle- spuściła głowę. Nie wierzę ,że to powiedziała. Chwyciłem jej twarz w dłonie i spojrzałem w jej oczy.
     - Emily, byłaś wspaniała. Nawet nie waż się myśleć ,że zrobiłaś coś źle. To był pierwszy tak dobry suchy seks w moim życiu
     - Naprawdę?- zapytała cichym głosem jakby nie wierzyła w moje słowa
     - Naprawdę, kochanie. Jesteś niesamowita we wszystkim co robisz. Uwierz w siebie. Nigdy więcej nie mów ,że robisz coś źle, okej?- zapytałem się. Nie chcę żeby tak wspaniała dziewczyna jak ona myślała ,że jest we wszystkim kiepska.
Emily wpatrywała się w moje oczy jakby szukała w nich czy mówię prawdę. W końcu uśmiechnęła się i odpowiedziała
     - Okej. Przepraszam i dziękuję. To było wspaniałe. Kocham Cię najmocniej na świecie Justin- cmoknęła mnie w usta
     - Ja też Cię kocham Emily

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I jak wrażenia? Mam nadzieję ,że się podobał. :)
Proszę komentujcie! :D
 

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 18

PROSZĘ PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM! :)




DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
 

Justin's POV:

Minęły już dwa tygodnie ,a mój skarb dalej się nie obudził. Przesiaduję z nią codziennie, rozmawiam z nią, proszę żeby się już obudziła... Lekarze dają jej coraz mniej szans, ale ja i jej rodzina cały czas wierzymy. Moja mama ją odwiedza, jej rodzice też. O dziwo jeszcze ani razu na siebie nie wpadli i się nie poznali ,ale teraz się tym nie przejmuję. Ludzie ze szkoły też ją odwiedzają, najwięcej Kate. Natalie jakby rozpłynęła się w powietrzu, nikt nie wiem gdzie ona jest. Dla jej dobra, lepiej żeby już tu nie wróciła, bo inaczej skończy się to dla niej bardzo źle. Tych 'kolegów' Natalie też nie widziałem..
 Jedząc śniadanie ,cały czas myślę o Emily. Mam nadzieję ,że gdy wejdę do jej pokoju, ona będzie już przytomna ,cała i zdrowa, tylko moja.


Po zjedzeniu wbiegam do swojego pokoju ,wyjmiję ciuchy na przebranie, biorę szybki prysznic, i ubieram się we wcześniej wybrane ubrania
Schodzę na dół ,ubieram buty ,biorę kluczyki od auta, zamykam dom i jadę do mojej Księżniczki.
Po 20 minutach dojechałem na parking pod szpitalem ,wysiadłem i ruszyłem w stronę wejścia. Zawsze się stresuję gdy mam tam wejść, boję się ,że usłyszę jakieś złe wiadomości. Już po chwili znalazłem się na odpowiednim piętrze. Podszedłem pod drzwi i jak zwykle chwilę odczekałem. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem. Siniaki na jej twarzy zaczęły już schodzić ,blizny goić. Dowiedziałem się od lekarza ,że żebra pomału się goją, nos też. Wszystko zmierza ku dobremu. Tylko nie wiadomo czemu cały czas się nie budzi.
Pocałowałem Em w czoło i usiadłem przy jej boku. Złapałem jej drobniutką dłoń  i jak co dzień zacząłem opowiadać jak minął mi dzień, co się stało.
     - Wiesz ,że Ryan i Kate chyba mają coś ku sobie. Ostatnio Ry zaprosił Kate na randkę i jak zawsze zrobił z siebie debila- zaśmiałem się i kontynuowałem- jak wchodzili do restauracji, potknął  się o stopień i wywrócił ciągnąc ją razem ze sobą, mieli wielkie wejście, co nie?- spojrzałem na nią oczekując odpowiedzi ,ale jak zawsze jej nie dostałem. Posmutniałem ,ucałowałem jej dłoń i znów zacząłem mówić- Dlaczego się jeszcze nie budzisz? Bardzo za Tobą wszyscy tęsknimy, Twoi rodzice, Kate, Ryan, moja mama, ludzie ze szkoły, nauczyciele, ja... Strasznie się martwimy i modlimy codziennie byś już do nas wróciła- spojrzałem na jej twarz oczekując jakiejś reakcji. Nie dostałem jej. Położyłem głowę przy jej boku i rozmyślałem. Myślałem ,co będzie jak ona się nie obudzi? Nie przeżyję beż niej, jest dla mnie wszystkim. To ona daje mi szczęście jak nikt inny, to z nią chcę spędzić resztę życia.. Nigdy bym się nie spodziewał ,że przez tak krótki czas się zakocham w kimś na zabój. Oddałbym za nią życie. Wolałbym być na jej miejscu, przynajmniej ona byłaby bezpieczna.. Podczas rozmyślania ,nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Po jakimś czasie poczułem jakiś ruch. Uniosłem zaspany głowę i spojrzałem na Em. Zauważyłem ,że rusza ręką, a jaj powieki drgają. Szybko wstałem- Emily, skarbie, słyszysz mnie? To ja Justin. Proszę ,jeśli mnie słyszysz ,ściśnij moją dłoń- po paru sekundach lekko ścisnęła moją dłoń. Uśmiechnąłem się- Skarbie ,otwórz oczy, jestem przy Tobie, jesteś bezpieczna, obudź się- Dotknąłem jej policzek ,a jej powieki zaczęły się lekko uchylać, tak strasznie się cieszyłem. Szybko wybiegłem z pomieszczenia i zacząłem wołać lekarza, już po chwili byli przy niej i zaczęli robić jakieś badania, coś do niej mówić.  Kazali mi wyjść na chwilę z pokoju. Zrobiłem tak jak prosili i  modliłem się w duchu ,by to nie było tylko moje złudzenie i ona naprawdę się budziła.
Po około 10 minutach, lekarze i pielęgniarki wyszli. Od razu wstałem z krzesła i podszedłem do lekarza
     - I co z nią?-zapytałem od razu. Lekarz Dowson uśmiechnął się i powiedział
     - Obudziła się i wszystko jest dobrze. Nie wie ,dlaczego tu jest ,i może nie pamiętać paru wydarzeń. Te wszystkie wspomnienia wrócą, nie wiemy po jakim czasie, ale na pewno wrócą- przerwał na chwilę, by upewnić się czy wszystko rozumiem. Kiwnąłem głową z wielkim uśmiechem. Tak bardzo się cieszę ,że się obudziła!- Może Pan do niej wejść ,Panie Bieber, pytała o Pana, ja poinformuję jej rodziców
     - Dobrze ,dziękuję Panie doktorze- uścisnąłem jego dłoń i już chciałem wchodzić ,gdy przerwał mi głos lekarza
     - Proszę jej tylko bardzo nie męczyć, musi dojść do siebie- przytaknąłem i z ogromnym uśmiechem wszedłem do pokoju.
Leżała tam, przytomna, wpatrywała się w widok za oknem, lecz gdy tylko wszedłem ,od razu spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Szybko podbiegłem do jej łóżka i przytuliłam ją mocno. Pare łez szczęścia spłynęło po moich policzkach- Tak bardzo się martwiłem- powiedziałem i lekko odsunąłem głowę by móc ją pocałować. Po chwili odsunąłem się od niej i usiadłem na krześle przy jej łóżku. Chwyciłem jej dłoń ,cały czas wpatrując się w jej oczy. Uśmiechnąłem się ,co odwzajemniła.
     - Tak bardzo za Tobą tęskniłem ,Emily
     - Ciii- powiedziała z uśmiechem i wytarła łzy z moich policzków. Po chwili zauważyłem ,że też zaczęła płakać, zrobiłem to samo co ona i wytarłem jej łzy
     - Kocham Cię tak bardzo- powiedziałem
     - Ja też Cię kocham, skarbie- odpowiedziała. Posiedziałem jeszcze u niej i pogadaliśmy. Wyszedłem dopiero jak jej rodzice i Kate przyszli. Pojechałem do domu ,chciałem przekazać mamie dobre wiadomości, o ile wróciła już z pracy. Ostatnio miała bardzo dużo pracy. Jej szefowa miała jakieś problemy rodzinne i moja mama musiała harować jak wół.
Po wejściu do domu, zobaczyłem buty mamy ,co oznaczało ,że jest w domu.
     - MAMO!- krzyknąłem
     - W kuchni, synku! -podszedłem do mamy i od razu ją przytuliłem z wielkim bananem na twarzy.
     - Ojej, a to za co?- zapytała, zszokowana moim zachowaniem
     - To już nie mogę przytulić własnej mamy?- nie mogłem przestać się uśmiechać
     -Oczywiście ,że możesz ,ale zszokowałeś mnie. Co ty taki szczęśliwy jesteś?- również się uśmiechała. Odczekałem trochę ,cały czas się uśmiechając. Chciałem by się zniecierpliwiła- Powiesz mi czy nie?
     - EMILY SIĘ OBUDZIŁA! -wykrzyczałem ,a moja mama podskoczyła ze szczęścia i prytuliła mnie
      - Justin ,tak bardzo się cieszę!
      - Ja też mamo.

Emily's POV:

Od dnia kiedy się obudziłam ,minęły 4 dni. Rodzice ,Justin ,mama Justina, przyjeciele, wszyscy mnie odwiedzają, cieszą się ,że się już obudziłam. Właśnie są u mnie rodzice. Przynieśli mi rosołek. To jedzenie w szpitalu jest nie dobre!
     - Dzięki za ten rosół- uśmiechnęłam się do mamy, co odwzajemniła
     - Nie ma za co córeczko-rónież się uśmiechnęła
     - Mamo, poznaliście już mamę Jutina?
     - Nie, jakoś nigdy nie możemy na siebie wpaść. Bardzo chciałabym ją poznać
     - Jest niesamowitą kobietą, bardzo ją lubię- szczerze powiedziałam
     - A co ty na to- zaczęła mama, a ja spojrzałam na nią zaciekawiona- Może jak wyjdziesz, zaprosimy Justina i jego mamę na obiad do nas?- oznajmiła ,zadowolona z siebie. Musiałam przyznać ,że to dobry pomysł.
     - To świetny pomysł, mamo.  Bardzo mi się podoba- uśmiechnęłam się do niej. Mój kontakt z mamą ostatnio się poprawił i bardzo się z tego cieszę.- Lekarz mówił Ci kiedy mnie wypuszczą? Strasznie chcę wrócić do domu
     - Jeszcze nic mi nie mówili- złapała moją dłoń- Jestem pewna ,że już niedługo wyjdziesz, kochanie- do sali wszedł dr Dowson.
     - Witam Panie-podał dłoń mojej mamie, a następnie mi- Pewnie chcesz wiedzieć kiedy będziesz mogła wrócić do domu- spojrzał na mnie. Ten to ma wyczucie czasu.
     - Oczywiście- poprawiłam się na łóżku
     - Twoje wyniki są dobre, nawet bardzo dobre. Dziś jeszcze zostaniesz tu ,a jutro z samego rana jesteś wolna- na mojej twarzy zawitał wielki uśmiech
     - Naprawdę?- musiałam się dopytać jeszcze raz, tak dla pewności
     - Tak, naprawdę- potwierdził i zwrócił się do mojej mamy- Mółbym Panią poprosić do mojego gabinetu ,Pani Stan? Potrzebuję paru podpisów
     - Oczywiście- podeszła do mnie ,pocałowała mnie w czoło i poszła za lekarzem. Jak tylko wyszli, wzięłam telefon i wybrałam dobrze znany mi numer. Przyłożyłam telefon do ucha. Po trzech sygnałach odebrał.
     - Cześć, skarbie. Coś się stało?
     - To nie można już zadzwonić do swojego chłopaka? Zawsze musi się coś dziać?- usłyszałem chichot chłopaka
     - Oczywiście, że możesz, ale wiesz jakąś godzinę temu rozmawialiśmy
     - Jak chcesz to mogę do Ciebie wogle nie dzwonić- zażartowałam
     - Nie ,nie ,nie. Dzwoń tlyko kiedy chcesz. Uwielbiam słuchać twojego głosu- mimowilnie się uśmiechnęłam
     - Jesteś taki słodki.
     - Ej, ej, nie jestem słodki! - ''oburzył się''-Jestem gorący- już widzę ten jego uśmieszek na twarzy
     - Tak ,tak i bardzo skromny. Dobra, teraz muszę Ci coś powidzieć
     - Dobre ,czy złe wiadomości?
     - Hmm.. Myślę ,że dobre- nie mogę przestać się uśmiechać gdy z nim rozmawiam- Jutro rano wychodzę!!
     - Naprawdę?! Kochanie ,to świetnie!- wykrzyczał do słuchawki- Mam po Ciebie przyjechać?
     - Nie, rodzice mnie odbiorą, ale dziekuję- uśmiechnęłam się słodko, chociaż i tak tego nie widział- Ale wiesz, co? Moja mama wpadła na fajny pomysł- nie dałam mu odpowiedzieć tylko odrazu kontynuowałam- Bo wiesz, moi rodzice jeszcze nie poznali Twojej mamy i moja mama wpadła na pomysł żeby zaprosić Ciebie i Twoją mamę do nas na obiad. Fajny pomysł ,co nie?
     - Moja mama napewno z chęcią przyjdzie. Bardzo Cie polubiła i chce poznać Twoich rodziców
     - To wspaniale. Przyjdźcie jutro o 14
     - Już nie mogę się doczekać by Cię zobaczyć-powiedział ,a ja automatycznie się uśmiechnęłam
     - Ja też nie mogę się doczekać. Do jutra ,kochanie
     - Do jutra. Odpoczywaj i myśl o mnie
     - W każdej chwili. Papa- odpowiedziałam i rozłączyłam się. Banan nie chciał znikać z mojej twarzy. Tak bardzo go kocham. Już nie mogę się doczekać tego obiadu...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!!!! Wiem ,powtarzam się, ale tak bardzo Was przepraszam! Rozdziały pojawiają się rzadko i jeszcze nie są jakieś świetne. Nie tak miało być. Gdy zakładałam tego bloga ,chciałam by rozdziały pojawiały się częściej. Ale jestem beznadziejna i cały czas Was zawodzę. Pewnie dużo osób przestało czytać mojego bloga.. Nie dziwię się. Ale mam nadzieję ,że jeszcze ktoś został. :)
Bardzo proszę aby każdy kto przeczytał ten rozdział, zostawił po sobie komentarz. Chciałabym zobaczyć ile osób jeszcze czyta mojego bloga.
I jeszcze jedno pytanie: Czy wgl chcecie żebym kontynuowała pisanie bloga??
Kocham Was! :*




niedziela, 25 maja 2014

Następny rozdział

Cześć kochani!! :*

PRZEPRASZAM ,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!!!!! Wiem ,że rozdziału znowu długo nie ma.. Jestem do niczego.. PRZEPRASZAM ,że tyle czekacie.

Rozdział 18 mam napisany na 3/4. Powinien pojawić się na dniach, lecz blogger nie chce ze mną współracować. Działa mi tylko na telefonie ,a rozdział mam napisany na komputerze. JAK TYLKO BLOGGER ZACZNIE WSPÓŁPRACOWAĆ, ROZDZIAŁ 18 NATYCHMIAST SIĘ POJAWI! 

Mam nadzieję ,że ktoś jeszcze czyta mojego bloga. PRZEPRASZAM ,że cały czas Was zawodzę. 

DZIEKUJĘ ZA PONAD 15 TYS WYŚWIETLEŃ I ZA KOMENTARZE!! ;* 
JESTEŚCIE NIESAMOWICI!
KOCHAM WAS <3

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 17

NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!!

Justin's POV:


Siedzę z Ryanem na szpitalnym korytarzu już od godziny. Żadnych informacji na temat Emily. Nikt nie chce mi nic mówić. Wkurwia mnie to ,że nie wiem co się dzieje z moją Księżniczką, tak strasznie się o nią martwię
     - Stary, wszystko będzie dobrze, nie martw się- powiedział Ryan
     - Kurwa jak mam się nie martwić?!- wstałem z krzesła i krzyknąłem, nie wytrzymałem- no powiedz mi jak?! Dziewczyna ,na której mi cholernie zależy właśnie leży na sali operacyjnej i to przeze mnie! Powinienem ją chronić- złapałem się za włosy i pociągnąłem za nie- wszystko przeze mnie-dodałem już ciszej. Ry wstał i podszedł do mnie
     - Justin, to nie twoja wina. Skąd miałeś wiedzieć, że coś takiego się dzieje? Emily nic nie mówiła, nikt nic nie wiedział ani nie podejrzewał
     - Ale to ja jestem jej chłopakiem i powinienem coś zauważyć- chciałem kontynuować ,ale na korytarz wbiegła jakaś kobieta, mężczyzna i jak sądzę , ich córka. Kobieta podbiegła do nas. Była zapłakana
     -Wiecie może gdzie jest Emily Stan?- zapytała. Cholera ,to są rodzice Emily. Oni nie wiedzą ,że jesteśmy razem
    - Jest cały czas na sali operacyjnej, nikt nic nam nie mówi- odpowiedział Ryan. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, nigdy ich nie widziałem ani jakoś specjalnie o nich z Emily nie gadaliśmy
     - A czemu miałby ktoś wam coś mówić? Znacie Emily?- zapytała jej mama. Spojrzałem na Ryana.
     - Tak, ja jestem jej przyjacielem ,nazywam się Ryan ,a to jest- nie dałem mu dokończyć. Muszę im to powiedzieć, teraz albo nigdy
     - Jestem Justin Bieber, chłopak Emily- jej mama spojrzała na swojego męża, byli zszokowani
     - Emily ma chłopaka?- zapytał jej tata, na co skinąłem
     - Dlaczego nic o tym nie wiedzieliśmy?
     -Moja mama też jeszcze nie wie, chcieliśmy jakoś nie długo o tym państwu powiedzieć- rodzice Em byli bardzo zszokowani. Patrzyli to na siebie to na mnie. W końcu mama Em uśmiechnęła się lekko i przytuliła mnie
     - Miło cię poznać Justinie, nazywam się Kimberly- powiedziała i pociągnęła nosem, odwzajemniłem uśmiech
     - Państwa też miło poznać- Tata Em nic nie mówił
     - To jest mój mąż Frank ,a to siostra Emily, Ann- wskazała powoli na wszystkich. Wszyscy próbowaliśmy uśmiechnąć się do siebie ,ale w takich okolicznościach było to niemożliwe. Chciałbym poznać ich w lepszej sytuacji ,ale cóż, nic nie mogę z tym już zrobić.
     - Co jej się stało?- zapytała zmartwiona Kimberly
     - Została pobita- odpowiedziałem, jej mama zapłakała i zapytała
     - Ale kto? Kto mógłby coś takiego  zrobić naszej Emily?
     - Nie mam pojęcia, znaleźliśmy ją z Ryanem i zadzwiniliśmy na pogotowie- tak wiem ,kłamałem, ale co miałem powiedzieć? Gdy tata Em chciał coś powiedzieć, z sali operacyjnej wyszedł lekarz w zielonym ,zakrwawionym stroju. Rozdzice Em szybko podbiegli do lekarza
     - Państwo są rodzicami Emily Stan?- zapytał ,a oni tylko przytaknęli
     - Co z nią?- zapytał Frank
     - Nie jest w dobrym stanie, jej organizm jest bardzo słaby, ma dużo ran ciętych, złamane żebra i nos, narządy wewnętrzne sa bardzo po obijane. Teraz jest nieprzytomna- powiedział spokojnie
     - Ale będzie z nią dobrze? Wyjdzie z tego ,prawda?- odezwała się po raz pierwszy, siostra Emily
     - W tej chwili nic nie mogę państwu zagwarantować. My jako lekarze zrobiliśmy co w naszej mocy ,teraz wszystko w rękach Boga- Kimberly rozpłakała się i omal nie upadła ,gdyby nie jej mąż ,który ją przytrzymywał. Frank przytulił córkę i żonę. Ja po usłyszeniu tych słów nie wiedziałem co zrobić, patrzyłem tępo na lekarza, nie móc uwierzyć w to co przed chwilą powiedział. Moja kochana Emily, mój skarb...
Lekarz spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, czego nie mogłem odwzajemnić
     - Czy możemy ją zobaczyć?- w końcu się odezwałem
     - Tak ,ale proszę nie wchodzić wszyscy na raz, Emily potrzebuje odpoczynku.

*
Po tym jak rodzina Emily wyszła z sali, na której leży, pozwolili mi wejść. Jeszcze nigdy się tak nie stresowałem. Chwyciłem klamkę, wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi. Po wejściu ,zamurowało mnie. Moja miłość leżała na szpitalnym łóżku, podłączona do różnych urządzeń podtrzymujących jej życie. Była strasznie blada, jedyne kolory na jej twarzy dawały okropne siniaki. Leżała tam, nie przytomna, wyglądała jakby była martwa...
Zamknąłem oczy na chwilę by odgonić zbierające się łzy. Podszedłem do jej łóżka, usiadłem na taborecie i złapałem jej dłoń
     - Hej skarbie- szepnąłem- tak bardzo cię przepraszam, że nie pomogłem ci wcześniej, przepraszam ,że to wszystko się wydarzyło, przepraszam ,że do tego wszystkiego dopuściłem, przepraszam ,że musiałaś tak cierpieć- łza spłynęła po moim policzku- kocham cię, tak cholernie mocno- pocałowałem jej policzek- nie możesz mnie opuścić, musisz walczyć, nie mogę bez ciebie żyć- ucałowałem jej dłoń i położyłem głowę na łóżko przy jej dłoni, rozpłakałem się. Nigdy nie płakałem ,ale teraz miałem wszystko gdzieś, nie mogłem znieść myśli ,że ona może z tego nie wyjść. Płakałem tak przez jakiś czas aż zasnąłem oparty o jej łóżko.

               TRZY DNI PÓŹNIEJ

Emily dalej jest nie przytomna, odwiedzam ją codziennie w szpitalu, tak jak Kate, Ryan i jej rodzina. Wszyscy bardzo to przeżywamy. Nie widziałem Natalie od tamtej nocy. Pewnie gdzieś uciekła, ale znajdę ją i tych gości. Nie daruję im tego.
Cały czas nie powiedziałem mamie ,że mam dziewczynę i traktuję ją poważnie. Mam zamiar powidzieć jej to dziś.
Po powrocie ze szpitala ,wziąłem prysznic i zszedłem do mamy. Jest dziś niedziela, więc ma dzień wolny.
     - Cześć mamo - usiadłem obok niej i ucałowałem ją w policzek
     -Hej synku, gdzie byłeś?- zaytała z uśmiechem ,a ja momentalnie spoważniałem. Uśmiech mamy zniknął z twarzy- coś się stało?- zapytała
     -Muszę ci coś powiedzieć- zamilkłem na moment ,nie wiedząc jak to wszystko jej powiedzieć-jak już pewnie zauważyłaś, przez ostatnie trzy dni byłem mało w domu. A to dlatego ,że...- wziąłem głęboki oddech- że chodziłem do mojej dziewczyny ,która leży w szpitalu. Została brutalnie pobita ,jest teraz nieprzytomna i...-łza poleciała po moim policzku. Mama podeszłą do mnie i przytuliła mnie. Nie widziała mnie w takim stanie- i nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Tak strasznie się o nią martwię, mamo- wtuliłem się w moją rodzicielkę jeszcze mocniej
     - Ciii skarbie, wszystko będzie dobrze- głos się jej załamał, głaskała mnie po plecach. Siedzieliśmy tak z jakieś 10 min aż w końcu ,odsunęliśmy się od siebie ,moja mama otarła łzy i lekko się uśmiechnęła
     - Teraz opowiedz mi wszystko, jak to się zaczęło i całą resztę- zacząłem jej wszystko opowiadać począwszy od tego jak po raz pierwszy zobaczyłem  Em, jak byliśmy przyjaciółmi, nawet przypomniałem jej jak przyłapała mnie i Emily na kanapie... Nie była z tego zadowolona ,ale wytłumaczyłem jej całą tą sytuację więc zrozumiała. Później opowiedziałem jej jak bardzo kocham Em i co ostatnio się jej przytrafiło. Oczywiście pominąłem fakt kto jej to zrobił. Mama była strasznie zmartwiona, nie mogła uwierzyć w to wszystko. Rozmawialiśmy z mamą jeszcze jakieś 30 min.
      - Widzę ,że strasznie ci zależy na Emily.- stwierdziła z uśmiechem- Jeszcze nigdy nie widziałam cię aż tak szczęśliwego. Jestem bardzo wdzięczna tej dziewczynie ,że cię tak uszczęśliwia. To bardzo nie fair ,że przytrafiło jej się coś takiego. Chciałabym odwiedzić  ją w szpitalu- spojrzałem na mamę i przytaknąłem. Przebraliśmy się i ruszyliśmy do szpitala.

Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Rodziców Em nie było, pewnie pojechali do domu się odświeżyć. Podeszliśmy pod salę ,na której leżała Emily. Spojrzałem na mamę smutnym wzrokiem. Nienawidzę tam wchodzić i patrzeć na moją Księżniczkę w takim stanie... Mama uśmiechnęła się do mnie i ścisnęła moją dłoń dla dodania otuchy. Otworzyłem drzwi i weszliśmy. Od razu podszedłem do Em i pocałowałem ją w głowę
     - Cześć skarbie, ktoś chciałby cię poznać- w tym czasie moja mama podeszła bliżej ze łzami w oczach, usiadła obok Em, cały czas patrząc na nią. Oddaliłem się dając mamie więcej przestrzeni. Pattie złapała dłoń mojej dziewczyny ,a łzy swobodnie leciały z jej oczu.
     - Dziękuję ci- powiedziała szeptem do dziewczyny- Dziękuję ,że tak bardzo o niego dbasz i go uszczęśliwiasz.


________________________________________________________

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM !!!!
Bardzo Was przepraszam ,że tak dawno nie było rozdziału!
Pewnie dużo osób przestało czytać mojego bloga przez to :(
Nie mam nawet dobrego wytłumaczenia. zresztą chyba nic mnie nie może usprawiedliwić...
Jeszcze raz wielkie PRZEPRASZAM!

Chciałam też bardzo PODZIĘKOWAĆ za ponad 12tys wyświetleń i za 20 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! To dla mnie bardzo dużo znaczy! Nawet nie wiecie jaka jestem z tego powodu szczęśliwa :) Kocham Was ;***

Mam nadzieję ,że pod tym rozdziałem też będzie tyle komentarzy ,a może nawet więcej :P
Przepraszam za błędy ,bo pewnie są :d

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 16



                           PO PRZECZYTANIU ZOSTAW PO SOBIE KOMENTARZ, MOŻE TO BYĆ EMOTIKON.

Emily's POV:

     - KTO CI TO KURWA ZROBIŁ?!?!- wrzasnął Justin. Szybko opuściłam moją bluzkę i usiadłam ze spuszczoną głową. Milczałam.- Emily! Powiesz mi w końcu co się stało?!-krzyczał wściekły. Spojrzałam na niego z łzami w oczach. Jego oczy były czarne. Co ja mam teraz powiedzieć? Przecież nie mogę mu powiedzieć co naprawdę się stało.
     - N-nic się nie stało Justin. Wszystko jest dobrze-starałam się go uspokoić.
     - Jak to nic się kurwa nie stało?! Widziałaś swój brzuch?- wstał wściekły i przeczesał włosy palcami ,mocno ciągnąć za końcówki. Tkwiliśmy w ciszy, ja ze spuszczoną głową na sofie ,a wściekły Justin stał pół metra ode mnie.
Nagle usłyszałam jak Justin uderza z całej siły w stół stojący niedaleko. Podskoczyłam i wstałam. Nigdy wcześniej nie widziałam go aż tak wściekłego. Podchodził do mnie ,a ja się odsuwałam aż w końcu przywarłam do ściany. Jus cały czas patrzył mi się w oczy. Byłam strasznie przestraszona.
Złapał mnie za ramiona i zmuszał do patrzenia sobie w oczy. Mogłam w nich zpbaczyć wściekłość, złość, chęć zabicia. Bałam się go!
     - Powiedz mi, co się kurwa stało ,albo nie ręczę za siebie!- wzmocnił uścisk na moich ramionach, czułam jego wbijające się palce w moją skórę. Syknęłam z bólu ,a wcześniej wstrzymywane łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
     - J-justin to b-boli- zabrzmiało to bardziej jak szloch- proszę p-puść mnie- błagałam. Jak nic będę miała wielkie siniaki na ramionach. Rozluźnił swój uścisk, a jego wzrok trochę złagodniał choć nadal był bardzo wściekły.
     - Powiedz mi co się stało- powiedział łagodnie lecz dało się poznać ,że tłumił w sobie krzyk.
     - Nie- odpowiedziałam i odsunęłam się od niego
     - Dlaczego?! Kurwa ,Emily! Powiedz mi ci się stało chce Ci pomóc!- znów wrzasnął
     - Krzykiem?!- nie wytrzymałam i również wrzasnęłam.- Na razie jedyne co robisz to krzyczysz na mnie! Nie powiem Ci  ,bo nie mogę!- łzy swobodnie spływały po moich policzkach , nawet ich już nie kontrolowałam.
     - Co znaczy ,że nie możesz?!- zapytał jak zwykle krzycząc ,a oczy znów  miał czarne.- Powiedz mi ,kto Cię tak skrzywdził?- powiedział i zaczął do mnie podchodzić, bałam się ,że znów złapie mnie za ramiona lub coś podobnego.
     - Nie mogę Ci powiedzieć, Justin-powiedziałam i wybiegłam z jego domu.

Płakałam i szłam jak najszybciej. Ból brzucha i ramion był okropny. Czułam się rozdarta, rozbita. Czemu on tak zareagował? Nie musiał tak krzyczeć, zamiast zapytać się mnie na spokojnie to on na mnie krzyczał. Nigdy nie widziałam go aż tak wściekłego. Dlaczego wszyscy traktują mnie jak gówno? Może Natalie miała rację , może Justin nic do mnie nie czuł.
Na zewnątrz było ciemno, bałam się ,że ktoś zaraz znowu mnie złapie i pobije.
Po jakiś 10 minutach byłam w domu.

Szybko poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Położyłam się na łóżku i płakałam.


Justin's POV:
Co jej się stało?! Kto jej to zrobił?! Dlaczego nie mogła mi nic powiedzieć?! Kurwa, tyle pytań i ani jednej odpowiedzi. Obiecuję ,że znajdę te osobę i ją zabiję. Będzie strasznie cierpieć. Tylko kto to kurwa mógł być? Kto mógłby być do tego zdolny.
Jestem takim idiotą! Jak mogłem tak wrzeszczeć na Em? Nie dość ,że jakiś pieprzony chuj ją pobił i Bóg wie co jeszcze zrobił ,to jeszcze ja się na nią wydarłem.
Nie mogę znieść myśli ,że ktoś kładzie rękę na moją Księżniczkę. Co ze mnie za chłopak, który pozwolił na takie traktowanie jej. Była taka przestraszona. Justin ty pieprzony dupku!
Bałem się ,że coś się jej stało. Na zewnątrz jest cholernie ciemno.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Emily. Pierwszy sygnał... drugi... trzeci...Nie odebrała. Spróbowałem drugi raz. Rozłączyła mnie. Zadzwoniłem trzeci raz i znowu mnie rozłączyła. Nie chce ze mną gadać. Kurwa, wiadomo ,że nie chce z tobą gadać. Boi się ciebie- nabijała się moja podświadomość.

Poszedłem do swojego pokoju ,wziąłem zimny prysznic, ubrałem bokserki i wszedłem do łóżka. Przekręcałem się z boku na bok. Nie mogłem zasnąć. Cały czas miałem przed oczami cały posiniaczony brzuch Emily. Słyszałem to jak błagała bym ją puścił. Widziałem strach w jej oczach, przerażenie. Kto mógł jej to zrobić? Nagle przypomniały mi się słowa Ryan'a. Może Natalie ma coś z tym wspólnego? Muszę to jutro sprawdzić.
 Po jakiś 2 godzinach leżenia i myślenia w końcu zasnąłem.

Jasne promienie słońca oświetlały moją twarz, ogrzewając ją. Odwróciłem się na drugi bok ,ale to nic nie pomogło. Jęknąłem i otworzyłem moje oczy pomału przyzwyczajając się do porannego światła. Wziąłem mojego iphone i sprawdziłem godzinę. 9.15. Jestem spóźniony na dwie pierwsze lekcje. Cóż ,pójdę na trzecią. Muszę przeprosić Emily i pogadać  Natalie.

Wyskoczyłem z łóżka i poszedłem do łazienki . Wziąłem szybki prysznic, umyłem zęby i ubrałem się. Ułożyłem jeszcze moje włosy i zszedłem na dół.
Mamy jak zwykle nie było. Odkąd ma tą nową pracę cały czas jej nie ma. Jest strasznie nią podekscytowana.
Wszedłem do kuchni i zrobiłem sobie płatki. Szybko je zjadłem i wyszedłem z domu.

Do szkoły dotarłem po 15 minutach. Wysiadłem z samochodu i poszedłem w stronę szkoły. Po wejściu do budynku od razu zobaczyłem Em stojącą przy szafkach z Ryan'em i Kate. Kate i Ry rozmawiali i uśmiechali się do siebie ,a Emily stała za spuszczoną głową. Była smutna. Serce zabolało mnie na ten widok. Nie lubię patrzeć na nią w tym stanie. Tak strasznie ją kocham. W czasie gdy stałem i patrzyłem na moją Księżniczkę ,ona ruszyła w stronę klasy. Ruszyłem za nią ,lecz wyprzedziła mnie Natalie. Coś do niej mówiła ,widać było nienawiść w oczach Natalie. Em stała tylko ze spuszczoną i słuchała to co do niej mówiła Natalie. Po chwili skończyły, a dziewczyna odeszła od Em. Szybko podbiegłem do mojej dziewczyny.
    
     - Cześć skarbie- powiedziałem i stanąłem na przeciwko niej. Była zdziwiona ,że mnie tu widzi.
     - Justin, co ty tu robisz? Nie miałeś zostać dziś w domu?
     - Miałem ,ale musiałem z Tobą porozmawiać- spuściła wzrok na podłogę
     - Nie mamy o czym rozmawiać Justin- powiedziała szeptem
     - Mamy o czym ,Emily- dotknąłem jej ramienia na co tylko syknęła z bólu i odsunęła się ode  mnie. Od razu przypomniało mi się ,jak wczoraj mocno za nie trzymałem- mogę zobaczyć?- zapytałem, a ona tylko pokręciła przecząco głową- Proszę ,skarbie.- podszedłem bliżej ,ona stała dalej ze spuszczoną głową. wziąłem jej podbródek między mój kciuk i palec wskazujący. Popatrzyłem w jej oczy i lekko się uśmiechnąłem. Nie odwzajemniła uśmiechu. To był cios prosto w serce. Cały czas patrzeliśmy sobie w oczy. Złapałem lekko za koniec jej rękawa i podwinąłem go do góry. Zobaczyłem dużego siniaka, były widoczne odciski palców. Moich palców. Nie wierzę , że jej to zrobiłem.
     - Emily...-zaciąłem się. Nie mogłem oderwać wzroku od tego okropnego siniaka. Pogładziłem go palcem ,a ona syknęła- tak bardzo Cię przepraszam, skarbie- spojrzałem w jej załzawione oczy.- Proszę, nie płacz. Nienawidzę kiedy płaczesz. Przepraszam- nienawidzę siebie za to ,że zadałem jej ból. Em ,dalej nic nie mówiła tylko przytuliła się do mnie. To wywołało u mnie lekki uśmiech. Objąłem ją mocno i przyciągnąłem jak najbliżej mnie.- Kocham Cię, kochanie. Nigdy nie chciałem Cię zranić.-wyszeptałem do jej ucha. Staliśmy tak jeszcze chwilę po czym Emily oderwała się  ode mnie.- Powiedz coś ,skarbie.-prosiłem
     - C-co mam powiedzieć? Że jest ok ,kiedy nie jest?-wyszeptała lekko drżącym głosem
     - Wiem ,że nie jest. Skrzywdziłem Cię, krzyczałem na Ciebie. Wiem ,nie powinienem. Ale gdy zobaczyłem te wielkie siniaki na Twoim brzuchu to doznałem szoku. Kto Ci to zrobił Emily?-mówiłem najspokojniej jak mogłem, nie chciałem jej znów przestraszyć.
     - To nie ważne , Justin- odpowiedziała cicho
     - To jest ważne ,Em- podkreśliłem słowo 'jest'- Czy Natalie ma coś z tym wspólnego?-zapytałem ,a jej oczy natychmiast się powiększyły i zaczęła się strasznie denerwować.
     - S-skąd przyszło ci to d-do głowy?-zapytała jąkając się.- Ona nie ma nic z tym wspólnego. Z resztą muszę już iść na lekcje- chciała już ruszyć w stronę klasy kiedy ją zatrzymałem
     - Nie Emily, proszę powiedz mi. Proszę- błagałem, ta bezradność mnie dobija
     - Nie mogę Justin. Idź do domu ,bo znowu się rozchorujesz. Zadzwonię do Ciebie później.- ewidentnie chciała uniknąć tego tematu i pójść sobie. Nie chciałem na nią naciskać
     - Na pewno zadzwonisz?-zapytałem
     - Tak ,na pewno- lekko się uśmiechnęła, cmoknęła mnie w usta i poszła. Patrzyłem jak odchodzi w stronę klasy. Musiałem załatwić jeszcze jedną sprawę..

Ruszyłem w stronę szafek i natchnąłem się na Ryan'a.
     - Siema stary-powiedziałem
     - No siema. Nie miało Cię dziś nie być?-zapytał Ry
     - Musiałem porozmawiać z Emily i muszę załatwić jeszcze jedną sprawę- powiedziałem
     - Coś się stało?-zapytał zmartwiony
     - Ktoś mocno skrzywdził Em. Wczoraj zobaczyłem na jej brzuchu ogromne siniaki. Nie chce mi powiedzieć kto jej to zrobił. Sądzę ,że Natalie może mieć coś z tym wspólnego- mina Ryan'a była zszokowana.
     - Co kurwa! Ktoś pobił Emily?-nie mógł uwierzyć- Ale czemu sądzisz ,że Natalie miała coś z tym wspólnego?-zapytał
     - Cały czas czepia się Emily o to ,że jesteśmy razem. Wczoraj widziałeś jak o czymś 'gadały', a jak dziś ją zapytałem ją o Natalie to zaczęła się denerwować i unikała jej tematu.
     - Kurwa, wiedziałem ,że Natalie jest popierdolona ,ale nie sądziłem ,że aż tak.- stwierdził- Co zamierzasz teraz zrobić?
     - Muszę pogadać z Natalie.
     - Pójść z Tobą?-zapytał
     - Jeśli chcesz, to spoko.- Ry kiwnął głową i poszliśmy szukać Natalie.
Zobaczyliśmy ja wychodziła z łazienki, podeszliśmy do niej. Chwyciłem ją za łokieć i zaprowadziłem w jakieś ciche miejsce ,gdzie nikt nas nie znajdzie. Ryan szedł za nami.

     - Co jest kurwa?- pisnęła dziewczyna gdy już ją puściłem i patrzyłem na nią z obrzydzeniem
     - Co zrobiłaś Emily?!- warknąłem na nią. Lekko się spięła na to pytanie
     - O co Ci chodzi. Nic nie zrobiłam tej szmacie
     - Nie mów tak o niej!- krzyknąłem- Zapytam jeszcze raz. Co jej zrobiłaś?
     - Nie wiem o co Ci kurwa chodzi. Ta dziwka coś sobie ubzdurała- splunęła. przycisnąłem ją do ściany
     - Mówiłem ci ,żebyś jej kurwa nie wyzywała!- krzyknąłem na nią po raz kolejny. Jak ja nienawidzę tej szmaty!- Nie wiesz o co mi chodzi?! Skąd te siniaki na brzuchu Emily?-warknąłem. Natalie zamilkła. - Języka ci kurwa zabrakło?!
     - Co ona Ci nagadała?!-zapytała ,a raczej wrzasnęła
     - Nie twój zasrany biznes! To ty ją pobiłaś?-zapytałem
     - Pojebało Cię? Nie mam co robić tylko brudzić sobie ręce i robić problemy przez tą szmate- zaśmiała się
     - Jeśli kłamiesz, mogę Ci obiecać ,że Cię zabije i będzie to bolesna śmierć- warknąłem, a ona tylko się zaśmiała. Aż zachciało mi się rzygać.
     - Powodzenia. Mogę już iść? Mój cenny czas ucieka- powiedziała i spojrzała na mnie ,a potem na Ryan'a. Nic nie odpowiedziałem ,tylko patrzyłem w jej oczy. Uśmiechnęła się zdzirowato i mnie wyminęła.
Jak ja nienawidzę tej dziwki! Nie wiem jak kiedyś mogłem ją pieprzyć..


Emily's POV:
    
Justin zaczął coś podejrzewać. Nie może się dowiedzieć ,że to Natalie i jej dwa goryle mnie pobili. Widziałam jego spojrzenie jak błagał bym mu powiedziała kto mi to zrobił. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałam mu to powiedzieć, ale nie mogłam. Nienawidzę mojego życia!

Dziś miałam dużo lekcji. Dzień ciągnął się niesamowicie. Ze szkoły wyszłam o 17.40. Nie znoszę czwartków. Kate zerwała się wcześniej z lekcji bo się źle czuła, a Ryan zniknął po drugiej lekcji, więc usiałam wracać pieszo.

Wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę domu. Szłam i po jakimś czasie poczułam ,że ktoś mnie śledzi. Dokładnie tak samo jak ostatnim razem gdy 'koledzy' Natalie mnie pobili. Przyśpieszyłam ,nie chciałam znowu przez to przechodzić. Usłyszałam ,że ktoś zaczął iść coraz szybciej za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam jednego z goryli Natalie. Strasznie się przestraszyłam. Mimo bólu ,zaczęłam biec. Chłopak zrobił to samo. Przyśpieszyłam na tyle ile mogłam. Biegłam ile sił w nogach. Olałam ból brzucha i biegłam. Nagle poczułam jak chłopak łapie mnie od tyłu i zakrywa usta dłonią. Zaczęłam piszczeć i wyrywać mu się ,lecz on był o wiele silniejszy. Wiedziałam co mnie czeka. Niech ktoś mi pomoże. Zaprowadził mnie do jakiejś alejki ,tak jak ostatnio. Rzucił mnie na ziemię. A ja zaczęłam się drzeć o pomoc. W zamian zostałam kopnięta w brzuch. Krzyknęłam z bólu. Mój brzuch jeszcze nie doszedł do siebie. Zwinęłam się w kulkę i stękałam z bólu.

     - Witaj ponownie, Emily- usłyszałam ohydny głos Natalie.- nie nauczyłaś się niczego po ostatnim razie, co nie?-zapytała ,a ja nie wiedziałam o co jej chodzi
     - O co Ci chodzi?- zapytałam gdy ból trochę ustąpił i wyprostowałam się.
     - O to ,że powiedziałaś Justinowi, że cię pobiliśmy- stwierdziła ,a ja tylko zmarszczyłam brwi
     - Przecież nic mu nie powiedziałam- powiedziałam
     - Nie kłam!- krzyknęła- Justin przyszedł dziś do mnie i wypytywał o twoje siniaki na brzuchu. Pamiętasz co Ci powiedziałam, że zrobimy jak się wygadasz?-zapytała ,ale nie dała mi odpowiedzieć- zabijemy cię- powiedziała, a ja przełknęłam ślinę. Zauważyła ,że strasznie się boję i się zaśmiała. Kiwnęła ręką na jednego z chłopaków. Ten podał jej jakiś przedmiot, później zobaczyłam ,że to nóż. Serce mi stanęło. To nie może być prawda. Ona nie jest do tego zdolna.- obiecuję ,że będzie bolało- zadrwiła. Podeszła jeszcze bliżej mnie z ostrzem w dłoni ,a goryle przytrzymali mnie. Ostrze dotknęło mojego gardła.
     - P-proszę, zostawcie m-mnie-łkałam. Nie mogłam powstrzymać łez. Nigdy w życiu się tak nie bałam.
     - Przestań się mazać. Nic ci to nie pomoże.- powiedziała to strasznie spokojnie.- Teraz może zaboleć- zadrwiła po raz kolejny. Nie wierzę jak ona mogła być tak spokojna.
     - Proszę, Natalie. Nie rób tego, będziesz tego żałować. Nie chcesz mnie zabijać-starałam się przemówić jej jakoś do rozumu ,lecz ona tylko się zaśmiała
     - Nie marzę o niczym innym ,jak tylko cię zabić- stwierdziła i przejechała nożem po mojej szyi. Krzyczałam z bólu i zaczęłam się wyrywać. Łzy jeszcze bardziej ,zaczęły spływać po mojej twarzy.
     - Proszę przestań! proszę, proszę ,proszę- błagałam ją i dosłownie dławiłam się łzami
     -Przytrzymajcie ją-powiedziała do chłopaków ,a ci natychmiast wzmocnili uściski na moich ramionach.
Natalie uderzyła mnie z całej siły w twarz, znów krzyknęłam z bólu. Wzięła jedną z moich rąk i przecięła skórę od łokcia do nadgarstka. Następnie kopnęła mnie w brzuch na co straciłam już siły nawet na proszenie o pomoc.  Goryle puścili mnie ,a ja leżałam na ziemi. Widziałam pełno krwi na ziemi. Przeraził mnie ten widok.
     - Teraz pożałujesz ,że wogle się urodziłaś, szmato!-po tych słowach poczułam kopnięcie w brzuch, lecz to nie ona mnie kopnęła tylko jeden z 'goryli'.- Pożałujesz ,że przyjechałaś do LA!- kolejne kopnięcie- Pożałujesz ,że ze mną zadarłaś i odebrałaś mi Justina!- Kopnięcie i kolejne i kolejne. Później poczułam na mojej twarzy pięści. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk łamiącego się nosa. Byłam kopana i okładana pięściami. Nie słyszałam już prawie nic. Nie kontaktowałam już ze światem. Po chwili moje ciało ogarnęła ciemność...

Justin's POV:


Po 'rozmowie' z Natalie poszliśmy z Ryan'em na piwo. Wypiliśmy kilka piw. Ryan zaczął kręcić z jakąś laską ,która się do nas przyczepiła. Na początku była zainteresowana mną ,ale dałęm jej do zrozumienia ,że nie jestem zainteresowany. Miałem moją Emily, którą kocham i tylko ona się dla mnie liczy. Nie mogłem oderwać myśli o tego kto ją tak skrzywdził...

Około 18:30 wyszliśmy z Ryan'em z baru. Szliśmy i nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki z jednej z alejek. Były to jakieś wyzwiska, groźby, prośby o pomoc.
Spojrzeliśmy z Ryan'em na siebie i ruszyliśmy w stronę wrzasków.
Tych alejek było strasznie dużo. W końcu znaleźliśmy tą z której wydobywały się krzyki. Stanęliśmy tak żeby nikt nas nie zauważył. Zobaczyłem dwóch facetów okładających pięściami i kopiących jakąś osobę. Przy nich stała jakaś dziewczyna i uśmiechała się głupio. Cieszyła się z tego co widzi. Czasami wrzasnęła coś w stronę leżącej osoby. Dziewczyna wyglądała znajomo.
     - Yo stary, czy to nie jest Natalie?-zapytałem ,ale nie do końca pewny
     - Nie wiem-odpowiedział i przyjrzał się bardziej dziewczynie- Kurwa ,to ona- stwierdził
Spojrzeliśmy się na siebie i wyszliśmy z kryjówki. Szliśmy bardzo cicho. Gdy podeszliśmy bliżej ,a ja zobaczyłem ich ofiarę, moje serce stanęło. Moje oczy się rozszerzyły i nie mogłem się ruszyć. Ry spojrzał na mnie i zapytał zmartwiony
     -Stary, co jest?
     - T-to jest.-wyszeptałem cały czas w to nie wierząc- t-to jest kurwa Emily!- Ry spojrzał na mnie z wytrzeszczonymi oczami i spojrzał się w stronę całej sceny
     - Ja pierdole-powiedział i pobiegliśmy by ratować Emily.
Podbiegłem do kolesi i  pchnąłem ich z całej siły. Zacząłem okładać jednego z nich ,a Ry drugiego. Natalie chyba spierdoliła ,ale i tak ją dorwę. Chłopak którego okładałem pięściami ,zadał mi cios prosto w twarz ,aż straciłem na chwilę równowagę. On wykorzystał to i spierdolił. Nie biegłem już zanim, zostawiłem go i podbiegłem do Emily. Była cała we krwi i nieprzytomna. Uklęknąłem spanikowany obok niej i zacząłem sprawdzać puls, był ledwo wyczuwalny. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Ry podszedł do mnie
     - Zadzwoń kurwa po pogotowie! Ona zaraz umrze!- krzyknąłem ,a ten szybko wyjął telefon i zadzwonił
     - Emily skarbie, nie zostawiaj mnie. Proszę ,trzymaj się jakoś. Nie mogę Cię stracić. Proszę- płakałem jak jakaś pizda, ale miałem to w dupie. Trzymałem moją Księżniczkę nieprzytomną ,całą we krwi, pobitą  w ramionach i płakałem. Czułem się jakbym miał stracić swój cały świat. Kocham ją tak bardzo, nie mogę jej stracić. Jest dla mnie wszystkim.
     - Zaraz będą- powiedział Ry. Siedzieliśmy tak jeszcze jakąś chwilę po czym słyszeliśmy dźwięk karetki.
Ratownicy podeszli z noszami, odciągnęli mnie od Em i zaczęli ją ratować. Wzięli ją na nosze i wnieśli do karetki.
      - Co z nią będzie?- zapytałem jednego z lekarzy
      - Nie wiem, jest w złym stanie, nie mogę Ci nic powiedzieć-powiedział i już chciał wsiadać do karetki
     - Jadę z wami- powiedziałem
     - Nie ma czasu, przyjedź do najbliższego szpitala- powiedział i wsiadł do karetki.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam! :)

 Jak myślicie ,co będzie dalej z Emily??

Zastanawiam się ,czy jest sens pisania tego bloga. Dość dużo ludzi czyta rozdziały ,a prawie nikt nie komentuje. Dlatego bardzo proszę ,by każdy kto przeczyta ten rozdział ,skomentował go. Jest to dla Was pare minut ,a ja piszę rozdziały po 7 godzin.